niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział Szósty

*Harry*
    Naprawdę nie wiem co się ze mną wtedy stało. Po prostu Louis z Zaynem kazali mi go pobić, a ja głupi z radością to zrobiłem. Nie byłem z siebie dumny. Przecież nigdy nie lubiłem się bić, nie biłem się i tyle. Zawsze wolałem sprawiać ludziom ból psychiczny, to było gorsze. Ale nie czułem się wtedy brutalem. Głupie wymówki. Lily po lekcjach zaproponowała mi pójście do jej domu. Zgodziłem się, w końcu była moja dziewczyną, a ja naprawdę coraz rzadziej spędzałem z nią czas sam na sam. Zresztą nawet nie czułem takiej potrzeby, już chyba nie było między nami tak jak na początku. Nie było tej chemii. Po prostu włóczyliśmy się gdzieś razem albo siedzieliśmy u niej w domu, bo jej rodzice rzadko w nim bywali.
     Skuliłem się na jej łóżku i starałem się nie patrzeć jej w oczy, odpowiadać na pytania możliwie jak najprościej, żeby się w nic nie zaplątać.
     Nie płakałem od trzeciej klasy podstawówki, więc kiedyś musiał być ten następny raz. Nawet nad tym nie panowałem, nie zdążyłem. Po prostu z moich oczu zaczęły lecieć łzy, coraz więcej łez. I tak naprawdę nie wiedziałem nawet o co mi chodziło. O to pobicie? O Lily? Louisa? O ogólne poczucie beznadziei, które - o dziwo - dopadało czasem nawet mnie?
     Wiedziałem, że nie powinienem był pozwolić na to, co się później stało, miałem stopniowo już oddalać się od Lily, dla jej dobra. Dla naszego wspólnego dobra. To było dziwne, bo jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że ją kocham, że to ta jedyna. A jednak było inaczej. Nie czułem teraz już do Lily  nic. Może inaczej, nie podobała mi się. Lubiłem ją i to bardzo. Ale chyba sama sympatia nie wystarczyłaby do stworzenia związku. Przynajmniej w naszym przypadku nie starczała. Czułem, że nasze "bycie razem" nie jest takie, jakie być powinno. Nie takie jak na przykład Zayna i Liama. Oni wiedzą, że mogą zawsze na sobie polegać, zawsze są razem. Nawet drobne sprzeczki w ich przypadku zawsze szybko się kończą. Po prostu idealnie do siebie pasują, a między nimi jest naprawdę dużo czułości oraz delikatności. I - możecie mi nie wierzyć -  ale zanim ich poznałem, to byłem przekonany, że związki homoseksualne to tylko chwilowa moda i lansowanie się, jednak widząc jak porywczy Zayn czule głaszcze Liama po dłoni, jak oni dobrze się razem czują, zmieniłem zdanie.
    Lecz martwi mnie jeszcze jedna sprawa, bo nie tylko mój związek z Lily jest pozbawiony uczuć. Gołym okiem już widać, że Louis i Eva są ze sobą tylko na pokaz. Może i wychodzą czasami razem po lekcjach, ale wybierają wtedy najbardziej zatłoczone miejsca w naszym mieście. Nie robią nic bez publiki. I oni także, tak jak ja i Lily, oszukują się, że wszystko jest takie, jakie być powinno. To smutne, bo zarówno Eva, jak i Louis to wspaniali ludzie. Po prostu nie powinni być ze sobą. Tak jak ja z Lily...
    Louis w ogóle wydaje mi się inny, niż spostrzegają go ludzie. Sam kreuje się na  chama, którego nie obchodzi los innych, który szuka tylko własnej przyjemności. I ludzie myślą, że taki jest. Skłamałbym, jeślibym powiedział, że nie ma w tym ani trochę prawdy. Jednakże nikt chyba jeszcze nie zauważył, że tę całą nienawiść nakręca Zayn, nie Louis. Lou jest starszy, dlatego to tak wygląda. W ogóle ostatnio zauważyłem, że on ma jeszcze czasem jakąś litość, potrafi nawet współczuć. I nie wiem po co nad tym wszystkim się tak rozwodzę, przecież to właśnie on, głównie on zmusił mnie do pobicia Devine'a. I powtórzę jeszcze raz, to nie jest tak, że go nie nienawidzę. Po prostu zaplanowaliśmy to. Chłopcy koniecznie chcieli, żebym też raz się wykazał, bo przez naprawdę długi czas stałem tylko z boku i rzucałem uwagi. Spytałem czy muszę, a wtedy Louis zaczął się trochę śmiać, że chcę bronić idiotę, więc się zgodziłem.
     Nie wiem dlaczego tak reaguję na każde słowo Louisa, ale dzieje sie to od niedawna. Mniej więcej od tego czasu, kiedy odkryłem, że nie kocham już Lily.
    No tak, Lily... Dziewczyna oczywiście zauważyła to, że jestem całkowicie rozstrojony i natychmiast podniosła się z dywanu, żeby mnie czule (a raczej już tylko po przyjacielsku) objąć.
- No, Harry spokojnie... Ktoś przecież musi obrywać, wiesz że zasłużył - próbowała mnie uspokoić. Przecież wiedziałem, ale jakoś w tej chwili do mnie to nie dochodziło. Po prostu przytłaczało mnie już to wszystko.
    Czyżbym znajdował się na dobrej drodze do bycia kolejną osobą, dla której życie okazało się za trudne?
--------------------------------------------------------------------------------
 Hejka! Kolejny rozdział za nami! Dziękuję za komentarze i do następnego :)

3 komentarze:

  1. Super!
    Rozdział jest interesujący.

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKI *.* Rozdział jest świetny pod każdym względem. Czekam na następny <3

    Zapraszam także do mnie na nn:*
    http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey! Chciałam Cię poinformować, że nominowałyśmy Cię do Liebster! Więcej u nas http://muffin-say-hello.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award-3.html

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń