niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział Drugi

*Liam*
     Zupełnie nie rozumiem tego, że Eva zawsze tak bardzo spieszy się na lekcje z wychowawczynią. Wiem, że biedna kobieta nie ma w życiu już żadnych perspektyw i musi ten swój nędzny żywot jakoś umilać, chociażby znęcaniem się nad najbardziej obiecującymi uczniami w jej klasie, ale to jednak nie czyni jej zbyt ważną osobą w moim życiu. Po prostu jest, przestałem czuć do niej cokolwiek, nawet nienawiść. Przecież szkoła to tylko etap przejściowy.
     Stajemy razem na końcu ogonka ustawionego przed wejściem do klasy. Nie rozmawiamy z tymi idiotami, to same lalusie i przydupasy, ale na razie nic nam nie robią. Można z nimi jakoś wytrzymać, a nawet czasem pogadać. O wiele gorzej ma Zayn. On chodzi do drugiej "a", w której jest jeszcze więcej debili niźli u nas, a do tego wszystkiego jeszcze ten gówniaż Devine.
     Wychowawczyni, jak zwykle, wtoczyła się do klasy jako pierwsza spośród wszystkich nauczycieli mających lekcje na tym piętrze. Była to kobieta z twarzą licznie poorana obrzydliwymi zmarszczkami, żabimi szklistymi oczkami, okrągłymi okularami i wielkimi różowymi ustami. Jej włosy (a raczej kłaki, bo tego włosami nazwać nijak nie było można) były siwe, przerzedzone i sterczały jej na wszystkie strony świata. Na imię było jej Anabell, a nazwisko jej było tak długie, że nikt do tej pory (poza kilkoma naprawdę odrażającymi kujonkami) nie pofatygował się nawet, żeby spróbować zapamiętać je. Jakby jeszcze tego było mało, owa kobieta ubierała się zawsze w jakąś obskurną zielonkawą garsonkę i pasującą pod kolor spódnicę. I wcale nie miała sześćdziesięciu lat i ośmioro wnucząt na karku, o nie. Była to dosyć żwawa czterdziestoparolatka, która w piątkowe popołudnia dosyć często spędzała w klubie fitness w naszym mieście.
     Kobieta otworzyła nam klasę, a my szybko zajęliśmy swoje miejsca. Nie cierpiała, kiedy ktoś się z tym ociągał, a my nie chcieliśmy wnerwiać jej już na początku lekcji. Stanęła, jak to miała w zwyczaju, idealnie w połowie szerokości klasy, pod tablicą. Nie sięgnęła po kredę, ale to oznaczało tylko jedno. Że będzie nas owalać. Zacząłem sobie przypominać, co złego zrobiłem w ostatnim tygodniu, bowiem starszych spraw nauczyciele już jej nie przekazywali. Jedno pobicie Devine'a i nazwymyślanie szatniarce. Nie, z tego powodu już zdążyła na mnie nakrzyczeć. Nie chodziło więc o mnie, ani tym bardziej o Evę, skoro ostatnio jej nie było. Wtedy przypomniałem sobie o tym, co mówił z samego rana mój chłopak.
     W tym miejscu niewątpliwie powinienem coś wyjaśnić. Nie jestem jakimś egoistycznym debilem, który akurat ubzdurał sobie, że jest gejem, znalazł ofiarę i ją wykorzystuje. Ja naprawdę kocham Zayna i kiedy chcę, potrafię być naprawdę wrażliwy. I tak, moi rodzice wiedzą o tym. Znaczy mama wie, bo tato wyjechał za granicę, kiedy miałem dwa latka i do tej pory jeszcze się nie odezwał. Moja mam jest całkiem fajną kobietą, chociaż trochę denerwuje mnie w niej to, że niemal co miesiąc zmienia sobie partnera. Z Robertem chodzi już od trzech tygodni, więc niedługo mogę spodziewać się w domu małego dramatu. Nie każdy jej "chłopak" akceptuje Zayna, ale tym akurat się nie przejmuję, bo i tak wiem, że nigdy nie będę musiał z żadnym mieszkać. Ważne jest dla mnie to, że moja rodzicielka wprost za nim przepada i niemal codziennie pyta, kiedy znowu do nas wpadnie. Tak, w domu mam w miarę stabilną sytuację, mama nigdy nie wkurza się na mnie za takie głupoty, jak na przykład szkoła.
     Wychowawczyni zaczerpnęła powietrza. Twarz miała spokojną, nikt jej na nic nie nakablował, a więc to, o czym mówił Zayn nie jest może aż tak straszne.
- Słuchajcie, za kilka minut przyprowadzę tutaj nowego ucznia. Ma na imię Niall i jest z Irlandii. Prosiłabym was, abyście ciepło przyjęli go w naszej klasie i nie śmiali się z jego akcentu. Po prostu przywitajcie go normalnie i.... no, nie chcę, żeby czuł się w naszej klasie samotny. Żadnego znęcania się, zrozumiano? - warknęła na końcu, wpatrując się we mnie i w Evę. Zupełnie nie wiem o co jej chodziło.
     Nowy uczeń, świetnie! Uwielbiałem nowy i to wcale nie dlatego, że łatwo było ich zastraszać, a efekt był piorunujący. Ten Irlandczyk mógłby być nam potrzebny. Przecież tyle się mówi, że ten naród jest zawsze taki radosny. Naprawdę chciałem go poznać. Byłem po prostu ciekawy.
     Wychowawczyni otworzyła drzwi, wpuszczając przy tym nowego. Od razu uważnie przelustrowałem go wzrokiem. W sumie to nie było go zbyt wiele. Niższy od niego w naszej szkole był chyba tylko Devine.  Oczy miał niebieskie, duże i szeroko otwarte - jakby przestraszone. Włosy w kolorze bardzo jasnego blondu, zapewne rozjaśniane, bo widać było ciemniejsze odrosty. Nic szczególnego, a od razu miałem ochotę mu przyłożyć. No dobrze, najpierw spojrzałem na jego ręce, a potem nabrałem tej chęci.
     To było po prostu sprzeczne z ideologią Louisa. Zawsze nam powtarzał, że jeśli chcemy być szanowani, to sami też musimy siebie szanować. A ten nowy tego nie robić.  Cienkie blizny na jego nadgarstkach na to wskazywały. Nie obchodził mnie powód, to po prostu było obrzydliwe i w jednym momencie go znienawidziłem.
- Przedstaw się ,chłopcze - poprosiła wychowawczyni, delikatnie popychając go na środek klasy.
- Nazywam się Niall Horan - odrzekł szybko blondyn, wpatrując się gdzieś w przestrzeń.
- Dobra, siadaj. Nie mamy całej lekcji, trzeba brać nowy temat - zaczęła gderać, zanim chłopak cokolwiek zdążył dopowiedzieć. Nie, nie bronię go, po prostu próbuję Wam nakreślić sylwetkę mojej wychowawczyni - strasznej baby, której bym się bał, gdybym już naprawdę nie miał żadnych zmartwień. - Ławka przed Liamem i Evą jest wolna - dodała jeszcze ta przebrzydła ropucha, za co od razu dostała u mnie kolejne minus sto punktów do bazy nienawiści. Już nie potrafiłem policzyć, ile ich miała na minusie, pewnie coś około miliona.
     Blondyn zajął usłusznie miejsce przed nami, a ja wiedziałem już jedno. Louis z całą pewnością będzie chciał, abyśmy go zgładzili.
----------------------------------------------------------------
Siemanko!!
 A więc rozdział numer dwa już za nami. Jak wrażenia?
Zapraszam do komentowania oraz na facebooka.
Zegnajcie ;D

1 komentarz:

  1. Super !
    Mama Liama jest spoko. Zazwyczaj rodzice nie akceptują tego, że ich dzieci są homo, ale ona jest inna =D
    Rozdział ciekawy i w ogóle.
    "Louis z całą pewnością będzie chciał, abyśmy go zgładzili." To na początku przeczytałam zgwałcili. I takie WTF?! Gnębić innych spoko, ale od razu gwałcić. Dopiero po 5 razie poprawnie przeczytałam i zaczęłam się śmiać ze swojej głupoty xd
    Weny życzę i do nn :**

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń