niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział Czwarty

*Niall*
     Jak najszybciej wyszedłem z domu, chociaż tak naprawdę wcale nie śpieszyło mi się do szkoły. Przecież widziałem już kto tu rządzi. Nie, nie znam tu prawie nikogo, ale taką postać jak Louis trudno by było ominąć.
     Nie podoba mi się to miasto, ta szkoła. W ogóle Wielka Brytania jest dziwna. O wiele lepiej czułem się w Irlandii, ale musiałem, po prostu MUSIAŁEM stamtąd wyjechać. I nie było to zależne od niczyjej woli, a już w szczególności nie od mojej.
    Powoli doczłapałem do szkoły. Nie lubiłem tam chodzić. Miałem jakąś dziwną klasę, ludzi, z którymi porozmawiać się w żaden sposób nie dało. Do tego wszyscy tacy sami. Tak naprawdę zapamiętałem z tej klasy tylko dwie osoby. Obie siedzą w ławce za mną i do obu czuję naprawdę ogromną niechęć, wręcz wstręt.
    Jako, że dziewczyny mają pierwszeństwo, w pierwszej kolejności postanowiłem wymienić Evę. To osoba z bardzo wyraźną osobowością, która musi po prostu pokazać, że jest i ma chęć, żeby rządzić. Jest dziewczyną Louisa z trzeciej "c", niemal cały czas obściskują się i czulą do siebie na korytarzu, chociaż on potrafi ją jednak ostro odepchnąć.
    Sąsiadem z ławki Evy jest niejaki Liam Payne. Chłopak z natury może i łagodny, ale tak naprawdę to nie mniej chamski od Louisa. Może to dlatego, że prowadza się z tym całym Zaynem Malikiem, który wydaje mi się najgorszy z nich wszystkich. No, może źle to napisałem. Nie prowadza się, tylko po prostu są ze sobą. Być może nawet się kochają, czy coś takiego, nie wnikam w to. Trochę mi wstyd, że pomyślałem o nich w tej kategorii, bowiem nie mam nic do homoseksualistów. Może na początku byłem trochę zaskoczony, bo niemal zawsze, kiedy słyszy się słowo "gej" na myśl przychodzi delikatny koleś z toną makijażu na twarzy i w rurkach, także do końca nawet nie wiadomo już, czy to jest płeć męska, czy jakaś inna, bo żeńską też mimo wszystko nazwać tego nie można.
~ * ~
    Lekcje w mojej nowej szkole są takie, jak we wszystkich szkołach na świecie - po prostu nudne do szpiku kości. Jakoś bez żadnych zgrzytów udało mi się je przetrwać i całkiem zadowolony z siebie chciałem wrócić do domu. No dobrze, chciałem wyjść ze szkoły, bo do domu to na pewno wracać nie chciałem. Zawsze wszystko dzieje się tam tak samo. Najpierw ta codzienna, nudna część, którą wolałbym usunąć ze swojego życia raz na zawsze. Potem druga część - ta w łazience. Nie, nie pamiętam kiedy zacząłem, ani co było tego bezpośrednią przyczyną, ale teraz już robię to niemal codziennie. No cóż, ludzie mają różne sposoby na odreagowanie stresu. Niektórzy biegają, inni jedzą, a jeszcze inni puszczają sobie krew. Ja akurat należe do tej ostatniej grupy.
     Szedłem więc coraz szybciej przez szkolny korytarz w stronę szatni. Chciałem jak najszybciej się ubrać, aby nie narażać się paczce Louisa. Zdążyłem już zauważyć, że mają oni swoje ofiary. Szczególnie upodobali sobie chyba takiego chłopaka z równoległej klasy. Niższy nawet ode mnie, brązowe oczy i włosy, nie wygląda na zbyt wysportowanego, ale może to dlatego, że zawsze chodzi skulony i nigdy się nie uśmiecha (ja przynajmniej nie widziałem go radosnego).
    Pech chciał, że akurat mnie zauważyli, chociaż się ubrałem. Kiedy było mi ciepło, nie zwracałem uwagi na to, że ktoś mnie zauważy, byle tylko w domu o niczym nie wiedzieli. Louis wskazał na mnie i powiedział coś do reszty, na co wszyscy bez wyjątku ryknęli wyjątkowo paskudnym śmiechem.
- O, kogo my tu mamy - zawołał w moją stronę, ale ja postanowiłem go po prostu zignorować - Mały irlandzki poszkodowany, co? No zbliż się tutaj, nie każ mi wysyłać po ciebie Zayna, bo on i tak dogoni cię szybciej, niż zaczniesz w ogóle myśleć o ucieczce.
     Nie widziałem innego wyjścia, jak tylko podejść na kilka kroków i tak w sumie nie stałem zbyt daleko. Przecież wiedziałem, że stanę się ich nową ofiara, chciałem to tylko mieć za sobą.
- Krzywdzą cię w tej szkole, prawda? - zadrwił - Wszyscy są tu tacy niedobrzy... Co, Niall?
    Mówił do mnie po imieniu, co mnie dodatkowo tylko zbiło z tropu. W Irlandii miałem jeszcze kolegów, ale teraz nie można mi było utrzymywać z nimi jakichkolwiek kontaktów.
     Nie odpowiedziałem, nie chciałem dodatkowo go prowokować, bo i tak każdy wariant mojej odpowiedzi zostałby wyśmiany.
- Do ciebie mówię, gnoju! - warknął Tomlinson, pochylając się nade mną - Czujesz się urażony, tak? Wielka gwiazda nie będzie rozmawiać z jakimś tam gangiem! Jeszcze się przekonasz, co to znaczy wojna z nami! - mówiąc to z całej siły kopnął mnie w łydkę. Bolało jak diabli, najchętniej to skuliłbym się teraz na ziemi i to sobie chociaż trochę rozmasował, ale przeciez nie mogłem tego zrobić. Już sama moja obecność widocznie go prowokowała, więc musiałem po prostu pokazać im, że jestem silny. Nie dam się szybko zastraszyć, choć - jeśli mam być szczery - to chyba już się im dałem.
- Harry, potrzymaj go! - wydał rozkaz pierwszoklasiście o burzy brązowych loków, który natychmiast go posłuchał - Devine idzie - uśmiechnął się po nosem, a potem zwrócił się do mnie - Skończysz tak jak on, zobaczysz.
     Głośno przełknąłem ślinę. nie cierpiałem się bić, być bitym, a jeszcze bardziej patrzeć, jak kogoś biją. Tym bardziej, że byłem po prostu bezbronny. Przecież sam nie dałbym rady im czterem, a nietrudno było się domyślić, że Josh także nie był najlepszy w bójkach i w większości (jeśli nie we wszystkich) występował głównie w roli ofiary.
- Devine! - warknął Malik, szarpiąc rówieśnika za poły kurtki - Zobacz, to jest Horan, twój nowy towarzysz niedoli. Od dzisiaj będziecie obrywać obaj - wyjaśnił mu z chamskim uśmieszkiem malującym się na twarzy i - zanim przeciwnik zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć - uderzył go  w policzek.
    Josh nie był taki jak ja - próbował się bronić. Być może już przekonał się, że cokolwiek by nie zrobił, to i tak wyszłoby źle, więc próbował ratować resztki honoru, którego pewnie w tej szkole i tak nie miał.
    Zamknąłem oczy, nie chciałem po prostu na to patrzeć. Bolało mnie to, samo patrzenie bolało. A tak naprawdę jeszcze się nie zaczęło, czułem coś, że będzie gorzej. Postanowiłem w duchu, że od jutro noszę do szkoły rozszerzoną wersję apteczki pierwszej pomocy. Bardzo rozszerzoną... Druga sprawa to krew. Jeśli ją sobie sam puściłem, to mogłem na nią patrzeć bez problemu, ale to nie była moje krew, tylko Josha i on sam nie dopuścił do jej rozlewu, więc patrzeć się nie mogłem.
     Po kilku minutach poczułem, że uścisk Stylesa się zwalnia. Byłem wolny.
- Jutro zrobimy to z tobą, irlandzka pluskwo - syknął tylko Louis, zanim odszedł dumnie z miejsca zdarzenia.
    Powoli otrzepałem się z niewidzialnego pyłu i brudu, kątem oka zauważając przy tym, że Josh już zdążył się ogarnąć i zbliżał się do wyjścia ze szkoły. To był impuls, po prostu przyspieszyłem kroku i - nie układając sobie uprzednio żadnej mowy, co było całkowicie do mnie niepodobne - znalazłem się przy nim.
- Cześć, jestem Niall - przedstawiłem się. Wiedziałem bowiem, że nie powinienem zaczynać rozmowy od tematu Louisa. W ogóle nie powinienem tego tematu poruszać, sam też przecież nie chcę do tego wracać.
    Szatyn przyjrzał się mi uważnie, jakby sobie o czymś przypominał. Dzielnie wytrzymałem spojrzenie jego dużych brązowych oczu. Spojrzenie bez wyrazu. Trwało to kilkanaście dobrych sekund, dopiero po jakimś czasie chłopak się odezwał
- Josh Devine. To ty jesteś tym Irlandczykiem?
    Pokiwałem głową. Po raz pierwszy rozmawiałem z kimś z tej szkoły.
- Tak, jestem.
- Ciężkie początki w szkole? - zaśmiał się, chociaż jego śmiech był raczej smutny - Niedługo się przyzwyczaisz.
    Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Przecież nie można przyzwyczaić się do takiego traktowania.
- A ty się już przyzwyczaiłeś? - spytałem, ale natychmiast się wycofałem, bo to było bardzo niewłaściwe pytanie. To tak, jakby zapytać osobę otyłą dlaczego je. - Mieszkasz gdzieś niedaleko?
- Dziesięć minut drogi stąd - przyznał wyraźnie rozpromieniony.
     Tak oto zyskałem sojusznika, a raczej towarzysza niedoli.
----------------------------------------------------------------------------------------
 Siemka! Czwarty rozdział za nami! Zapraszam do komentowania :)

2 komentarze:

  1. Super <33
    Niestety tyle napisze bo mam mało czasu :((
    Weny życzę i do nn ;**

    Tosia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski! Brak mi słów, żeby opisać posta, nie mogę się doczekać nn :)

    Zapraszam także do mnie na nn:*
    http://onlyyoucanchangeme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń